Facet generalnie jest w porządku.
Pracujemy z nim od lat. Ale przecież „nigdy nie wiadomo, co ktoś robi, jak go
nikt nie widzi”. Jeden podejrzany cynk wystarczy, aby zacząć mieć wątpliwości.
A od wątpienia zaczyna się poszukiwanie. Czy potrzeba wiele, by poszukiwanie
zamieniło się w regularne śledztwo?
„Heniek” to prosta historia z
wątkiem kryminalnym, która toczy się wartko i w dosłownie kilka chwil
komplikuje proste życie prostych bohaterów. Cztery osoby pracują w salonie
samochodowym. Gdy Heniek zostaje oskarżony przez policję, pozostała trójka
dosłownie wariuje. Każdy potajemnie zamienia się w prywatnego detektywa. I
każdy jest przekonany, że odkrył prawdę objawioną. Prawda jednak leży zupełnie
gdzie indziej.
Film jest czarno-biały i to pomaga
zbliżyć się do tej historii. Akcja toczy się wprawdzie w Krakowie, ale nie ma
to większego znaczenia. Najważniejsi są bohaterowie i ich sposób myślenia,
zapętlania się w podejrzeniach i ostateczne rozwiązanie. Czy film jest
moralizatorski? Na pewno tak, ale nie nachalnie. Bardziej zwraca na siebie
uwagę lekki humor, skoczna muzyka i szybkie cięcia. Aktorzy grają na
przyzwoitym poziomie. Maniera teatralna, często nieznośna w kinie niezależnym,
nie daje o sobie znać. Mistrzowski jest zachwyt jubilera nad starym
naszyjnikiem i minionymi czasami. Albo ironia w głosie pracownika domu
aukcyjnego. One nadają smak prostym, czarno-białym scenom.
Film powstał w 10 dni, po godzinach,
za 3.000 złotych, czego absolutnie nie można w nim zobaczyć. Jak na film offowy
jest długi i profesjonalny. Ok, być może troszkę za długi. Czasem akcja
przestaje być wartka, ale na krótką chwilę. Więcej wad nie zauważono. Film jest
sprawnie i ciekawie opowiedzianym zapisem historii. Co ciekawe – historii
prawdziwej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz