czwartek, 14 kwietnia 2011

POCZUJ KINO

fot. makesmesmile.org
Musiałem czekać na cyfrową rewolucje kina 3D, aby dowiedzieć się, że dopiero teraz mogę w pełni poczuć kino! Ale to i tak nic. Wraz z nadchodzącymi multipleksami, oferującymi zabawę w pięciu wymiarach (5D), będę miał okazję przeżyć film. Wspaniale prawda? O tym przecież marzyli twórcy filmu – obejrzeć cokolwiek, zostać ochlapanym zapachowym płynem, pobujać się do przodu i na bok na superfotelu, opuścić dziką kolejkę z wesołego miasteczka, wyjść z kina i zapomnieć. Zapomnieć, co się właściwie oglądało, ale mieć uczucie wymaksowanej  jazdy.   

Przyznam otwarcie, że byłem zaciekawiony zmianami technologicznymi jakie dał James Cameron i jego Avatar.  Owszem film w 3D jakąś radość mi sprawił, ale… nie czuję absolutnie żadnej potrzeby obejrzenia tego filmu po raz drugi w 2d, 3d, 5d czy nawet w 10d. Rewolucja techniczna dała zastrzyk finansowy wytwórniom, producentom, właścicielom kin, ale czy dała emocjonalnego kopa widzom? Według mnie zostało to raczej sprytnie wmówione szerokiej publiczności.

Płacąc więcej za bilety, trudno pogodzić się z faktem, że kino 3d nie spełniło naszych oczekiwań. Mimo braku trójwymiaru w Obcym 2, Terminatorze czy Titanicu, Cameron potrafił wywoływać emocje i to nie takie, które zostają TYLKO w sali kinowej. O tych filmach będzie się mówić jeszcze bardzo długo, bo one miały krwistych bohaterów, intrygującą dramaturgię, a efekty specjalne dopełniały klimatu tworząc wiarygodną rzeczywistość. Dzisiaj same efekty są wykreowaną bajkową rzeczywistością.

Zagubieni w formie i fajerwerkach… Cameron ogłosił, że kolejne części Avatara zostaną nakręcone w technologii 48 albo 60 klatek na sekundę, zamiast 24. Jego zdaniem ma to sprawić, że filmy będą bardziej realne… taka ilość klatek występuje obecnie  w grach komputerowych i czy są one bardziej realne? Czy Sam Peckinpah czy Francis Ford Coppola tworzył kino mało realne?! Wręcz przeciwnie.

Czy kino się zmieniło czy zmieniła się publiczność? Śmiem twierdzić, że gdyby dzisiaj powstał Łowca androidów byłby półtora godzinnym teledyskiem z ostrym montażem i nieustającym gonitwami, wybuchami, bez klimatu, bez emocji, bez większej refleksji, ale za to w 3D. Przekombinowany pomysł Incepcji, sprawia, że nagle nic mnie nie obchodzi czy Dom Cobb rozwali w pył śnieżną fortecę, wyciągniętą żywcem z Call of Duty i czy dzięki temu wróci do ukochanych dzieci. Nolanowi zabrakło wyczucia w budowaniu tajemnicy wokół filmowej intrygi, choćby takiego jak w Memento. Przewidując zakończenie Incepcji, męczyłem się czekając na finał całej historii i zgodnie z przewidywaniem w ogóle mnie ona nie zaskoczyła. Emocji dodawał jedynie Hans Zimmer. Wcześniej obejrzałem świetny film Polańskiego Autor Widmo. Ten obraz potrafił zdenerwować, dać uczucie bezradności i zagubienia, wyzwolić emocję i świadomość, że obejrzało się coś, o czym można myśleć jeszcze długo – przede wszystkim trzyma do końca w niepewności! Owszem, o Incepcji też można dyskutować.

Do czego zmierzam zatem. Kino stało się doskonałą masową formą rozrywki, ale przy tym jednorazową, którą trzeba cały czas eksploatować i zmieniać – oglądać cały czas nowe pozycje, nie wracając do klasyki i starszych tytułów. Cieszy mnie fakt, że Polacy coraz tłumniej chodzą do kina (niestety wiadomo, jaki gatunek święci triumfy), ale wydaję mi się, że dla większości to taka telewizja z nowościami, na większym ekranie w ciemnym pomieszczeniu, gdzie filmy są dodatkami między popcornem, nachosami i colą, bo miło coś sobie podjeść przy miłym filmie. Czy można dzisiaj odnaleźć emocje na sali kinowej?    Chyba nawet rachunki budzą więcej strachu niż obecne horrory, więc w kinie bać się ciężko. Jednak zostałem mile zaskoczony, gdy podczas seansu Sali samobójców były momenty, gdy ludzie przestawali jeść, pić, mlaskać i siorbać, bo film ich angażował (a może zjedli wszystko wcześniej?) W każdym razie film Komasy jest na tyle prowokujący, że zwraca się finansowo i artystycznie, przy tym był potrzebny młodszej publiczności, aby pokazać kino jako miejsce, gdzie COŚ się rodzi.
  
Tak, z sentymentem wspominam starsze kino. Kino, które nie tylko się oglądało, ale i czuło, nie przez swoją formę i technologię, ale przez treść, jaką ze sobą niosło. Dobre filmy nie potrzebują wsparcia 3D, aby je przeżywać, czego innego potrzebują producenci, a czego potrzebuje widz?


Konrad Paszkowski [1989] //dyrektor festiwalu //
student politologii, kiedyś redaktor naczelny magazynu internetowego krzyk - głos wolności, głównie montażysta, czasami reżyser lub scenarzysta, czytelnik książek, kinowy i serialowy  widz

Brak komentarzy: