Solanin, Solanin i… po Solaninie? Na pewno nie. Mimo, że
tegoroczna edycja dobiegła końca – my zebraliśmy w trakcie jej trwania mnóstwo
energii, pozwalającej pokazać jeszcze 5, 10, 20 razy, że siła kina niezależnego
jest ogromna i wziąć rośnie.
Nie chcemy być zbyt patetyczni, ale podsumowania nasuwają się same. Solanin jest jeszcze młody, ma dopiero cztery lata, ale jak na ten wiek – jest dość wyrośnięty ;-) to na pewno dzięki ludziom: dzięki twórcom, którzy przysłali w tym roku rekordowe 286 filmów. To także dzięki zastępowi wolontariuszy, którzy w tym roku przyjechali do nas licznie z baaardzo odległych zakątków Polski. Tegoroczna edycja generalnie okazała się rekordowa, nie tylko pod względem ilości nadesłanych zgłoszeń. Wprowadziliśmy wiele zmian: od nowych kategorii konkursowych po przyznanie Honorowego Solanina. Wojciech Smarzowski który go odebrał, przyciągnął do kina tłumy. Ale nie tylko on. Pokazy konkursowe po raz pierwszy ( nie ostatni?) cieszyły się ogromną popularnością. Spotkania z jurorami: Joanną Kulig, Marianem Dziędzielem, Tymonem Tymańkim, Dorotą Dobrowską również przyciągały mnóstwo osób. Imprezy towarzyszące, gdzie ślemy podziękowania dla Eliasza Gramonta za jego fenomenalny Solanin Soundsystem, chłopakom z Baby Elephan and The Horse i Jam Session oraz Grzegorzowi Halamie za jego pokaz filmów. Może to się wydać mało profesjonalne, że tak się zachwycamy ludźmi, filmami, atmosferą. Ale po pierwsze: właśnie po to tworzymy ten festiwal, a po drugie: jako osoby nieśmiało zaczynające od niewielkiego przeglądu kina niezależnego dla średnio licznego grona znajomych – mamy pełne prawo być teraz mega, ale to mega szczęśliwi. Wsparli nas muzycy, filmowcy, nawet politycy a przede wszystkim ludzie – którzy albo kochają kino od dawna, albo (dzięki Solaninowi?) powoli się w nim zakochują. Pięć dni pokazało, że warto przez cały okrągły rok dzielić obowiązki organizatora z uczelnią, pracą, egzaminami i wszystkim innym by móc stworzyć mocnego, coraz silniejszego Solanina, który udowadnia coraz dobitniej stale: OFF TO MOC!
Nie chcemy być zbyt patetyczni, ale podsumowania nasuwają się same. Solanin jest jeszcze młody, ma dopiero cztery lata, ale jak na ten wiek – jest dość wyrośnięty ;-) to na pewno dzięki ludziom: dzięki twórcom, którzy przysłali w tym roku rekordowe 286 filmów. To także dzięki zastępowi wolontariuszy, którzy w tym roku przyjechali do nas licznie z baaardzo odległych zakątków Polski. Tegoroczna edycja generalnie okazała się rekordowa, nie tylko pod względem ilości nadesłanych zgłoszeń. Wprowadziliśmy wiele zmian: od nowych kategorii konkursowych po przyznanie Honorowego Solanina. Wojciech Smarzowski który go odebrał, przyciągnął do kina tłumy. Ale nie tylko on. Pokazy konkursowe po raz pierwszy ( nie ostatni?) cieszyły się ogromną popularnością. Spotkania z jurorami: Joanną Kulig, Marianem Dziędzielem, Tymonem Tymańkim, Dorotą Dobrowską również przyciągały mnóstwo osób. Imprezy towarzyszące, gdzie ślemy podziękowania dla Eliasza Gramonta za jego fenomenalny Solanin Soundsystem, chłopakom z Baby Elephan and The Horse i Jam Session oraz Grzegorzowi Halamie za jego pokaz filmów. Może to się wydać mało profesjonalne, że tak się zachwycamy ludźmi, filmami, atmosferą. Ale po pierwsze: właśnie po to tworzymy ten festiwal, a po drugie: jako osoby nieśmiało zaczynające od niewielkiego przeglądu kina niezależnego dla średnio licznego grona znajomych – mamy pełne prawo być teraz mega, ale to mega szczęśliwi. Wsparli nas muzycy, filmowcy, nawet politycy a przede wszystkim ludzie – którzy albo kochają kino od dawna, albo (dzięki Solaninowi?) powoli się w nim zakochują. Pięć dni pokazało, że warto przez cały okrągły rok dzielić obowiązki organizatora z uczelnią, pracą, egzaminami i wszystkim innym by móc stworzyć mocnego, coraz silniejszego Solanina, który udowadnia coraz dobitniej stale: OFF TO MOC!