czwartek, 16 sierpnia 2012

„Heniek”, czyli historia ludzkiego zwątpienia


            Facet generalnie jest w porządku. Pracujemy z nim od lat. Ale przecież „nigdy nie wiadomo, co ktoś robi, jak go nikt nie widzi”. Jeden podejrzany cynk wystarczy, aby zacząć mieć wątpliwości. A od wątpienia zaczyna się poszukiwanie. Czy potrzeba wiele, by poszukiwanie zamieniło się w regularne śledztwo?
            „Heniek” to prosta historia z wątkiem kryminalnym, która toczy się wartko i w dosłownie kilka chwil komplikuje proste życie prostych bohaterów. Cztery osoby pracują w salonie samochodowym. Gdy Heniek zostaje oskarżony przez policję, pozostała trójka dosłownie wariuje. Każdy potajemnie zamienia się w prywatnego detektywa. I każdy jest przekonany, że odkrył prawdę objawioną. Prawda jednak leży zupełnie gdzie indziej.
            Film jest czarno-biały i to pomaga zbliżyć się do tej historii. Akcja toczy się wprawdzie w Krakowie, ale nie ma to większego znaczenia. Najważniejsi są bohaterowie i ich sposób myślenia, zapętlania się w podejrzeniach i ostateczne rozwiązanie. Czy film jest moralizatorski? Na pewno tak, ale nie nachalnie. Bardziej zwraca na siebie uwagę lekki humor, skoczna muzyka i szybkie cięcia. Aktorzy grają na przyzwoitym poziomie. Maniera teatralna, często nieznośna w kinie niezależnym, nie daje o sobie znać. Mistrzowski jest zachwyt jubilera nad starym naszyjnikiem i minionymi czasami. Albo ironia w głosie pracownika domu aukcyjnego. One nadają smak prostym, czarno-białym scenom.
            Film powstał w 10 dni, po godzinach, za 3.000 złotych, czego absolutnie nie można w nim zobaczyć. Jak na film offowy jest długi i profesjonalny. Ok, być może troszkę za długi. Czasem akcja przestaje być wartka, ale na krótką chwilę. Więcej wad nie zauważono. Film jest sprawnie i ciekawie opowiedzianym zapisem historii. Co ciekawe – historii prawdziwej.

Brak komentarzy: